piątek, 16 maja 2008

Czarno-biały brzeg - kultura praska

Czarno-biały brzeg

Andrzej Pisuk od kilku lat mieszka na Pradze. "To niezwykłe miejsce. Fotogeniczność Pragi skłoniła mnie do fotografowania. Dziwny przymus przerodził się w pasję." Owocem tej pasji stały się wystawy: "Okno na podwórze", "Zdjęcia z Polski", "Zabawy", "Zabawy II". Od kwietnia w Galerii Grodzkiej w Krakowie można obejrzeć cykl "Praga. Moi sąsiedzi".

9 maja w galerii "Apteka sztuki" przy al. Wyzwolenia 3/5 otwarto wystawę 36 czarno-białych fotografii pod wspólnym tytułem "Brzeg". Powstały podczas spacerów autora po nadwiślańskich chaszczach między mostami: Gdańskim i Łazienkowskim. Na tym kawałku dziczy w środku miasta Andrzej Pisuk natknął się na ludzi, którzy tam mieszkają, a raczej koczują. Podczas kolejnych wędrówek, między listopadem ubiegłego a marcem bieżącego roku zaprzyjaźnił się z tymi ludźmi. Od nich wyszła inicjatywa, by zostali sfotografowani. Powstał cykl portretów ludzi i zdjęć tego obszaru. Autor wykonywał je aparatem analogowym, na błonę filmową. Sam obrabiał i wykonywał odbitki. Jest bardzo wdzięczny ludziom z "Apteki sztuki", którzy udostępnili na tę pracę pomieszczenia, oraz Stowarzyszeniu "Otwarte Drzwi" za okazane zaufanie. Dzięki temu zdjęcia z cyklu "Brzeg" prezentowane są na dużej przestrzeni ekspozycyjnej.

Dlaczego zdjęcia są czarno-białe? Ich autor przekonuje, że do tego cyklu kolor by nie pasował; jest za bardzo publicystyczny, za bardzo odwraca od treści. "Ten świat był czarno-biały. Kolor nie odgrywa tu roli, więc lepiej wybrać czarno-biały obraz rzeczywistości".

Ludzi, których portrety znalazły się na wystawie, Andrzej Pisuk chciał zaprosić na wernisaż. Nie znalazł ich już jednak w tamtych miejscach; po koczowiskach nie ma śladu.

"Bohaterowie zdjęć Pisuka zagościli na chłodne miesiące w tym z pozoru nieprzyjaznym kawałku Warszawy. Tu odnaleźli szczególną formę niezależności. Na ziemi niczyjej zatrzymali się na chwilę, by przeczekać zimę. Zbudowali, niczym wędrowne ptaki, własne gniazda z patyków i znalezionych wkoło a porzuconych przez innych przedmiotów. /.../ Zdjęcia Macieja Pisuka w bardzo klarowny sposób opowiadają o grupie odmieńców życiowych, którzy dla zaspokojenia swojej potrzeby niezależności nie wchodzą w jakiekolwiek układy z czymkolwiek, co ma zinstytucjonalizowany charakter, jak noclegownie czy inne miejsca oferujące opiekę. Mają swój zamknięty świat wśród przyrody i zaledwie kilku niezbędnych do egzystencji przedmiotów. Spokojna narracja kadrów jest dopasowana do tematu."- taką ocenę wystawił Andrzej Zygmuntowicz, pod kierunkiem którego Andrzej Pisuk odbywał kurs fotoreportażu na Wydziale Dziennikarstwa UW.

W opinii kuratora wystawy, Krzysztofa Pułtoraka, "na każdej fotografii można uchwycić żywą rzecz. Autor uchwycił dobrego ducha sztuki, niezależności, wolności, przyrody. Wbrew pozorom, zdjęcia są pogodne i szczęśliwe, bo pokazują życie. Obiekty na ścianach są żywe."

Uczestniczącą w wernisażu 7-letnią Tosię Hoduń poprosiliśmy o wybranie najciekawszego zdjęcia. Dziewczynka wybrała fotografię z kobietą, która siedzi wśród rozrzuconych na ziemi i wiszących na gałęziach przedmiotów codziennego użytku; od świata odgradza ją płot z gałęzi. Wystawę zdjęć Andrzeja Pisuka w galerii "Apteka sztuki" można oglądać do 16 czerwca

Brak komentarzy: